Smog – praktyczny poradnik

Do tego, że smog istnieje i ma negatywny wpływ na nasze zdrowie nikogo chyba przekonywać nie trzeba, a fakt, że głośno mówi się o nim dopiero od paru lat wcale nie poprawia mi humoru. Nie trzeba też żadnych badań naukowych, żeby domyślić się, że podczas biegania wdychamy o wiele więcej tego syfu niż norma przewiduje. Czy oznacza to jednak, że na okres grzewczy buty biegowe możemy zawiesić na kołku? Mam swoje plany i cele, a parę miesięcy przestoju przekreśliłoby je całkowicie dlatego z problemem muszę radzić sobie inaczej. Nie da się niestety uciec od smogu całkowicie, ale jest kilka patentów, które pomogą nam chociaż do pewnego stopnia ograniczyć jego negatywny wpływ.

Podstawowa kwestia, to miejsce w którym odbywamy trening i wbrew temu, co mogłoby się wydawać, najgorzej mają chyba mieszkańcy wsi. Większość smogu pochodzi w gospodarstw domowych, a nie samochodów czy zakładów przemysłowych, tak więc jeżeli mieszkamy w wiosce, to nie bardzo mamy gdzie przed nim uciec. Jasne, lasy, pola, łąki… ale zimą, kiedy przez większość czasu jest ciemno niekoniecznie musimy mieć ochotę pocinać przez jakieś bezdroża w wątłym świetle czołówki. Wiem, że ja wolałbym tego uniknąć, no i nie wyobrażam sobie uskuteczniania treningu szybkościowego w takich warunkach.

Inaczej sytuacja ma się w miastach, gdzie przeniesienie treningu nawet o kilka ulic dalej może już diametralnie zmieniać stan powietrza, które wdychamy. Unikajmy przedmieść i osiedli domków jednorodzinnych. Wbrew pozorom blokowiska i centrum miasta mogą okazać się czystsze.

Poszukajcie również otwartych przestrzeni gdzie wiatr co prawda może trochę przeszkadzać w bieganiu, ale jednocześnie oczyści powietrze. Podobnie sytuacja wygląda w okolicach rzek, gdzie zazwyczaj wieje mocniej i tym samym powietrze jest chociaż trochę przeczyszczone.

Jako przykład mogę podać sytuację z moich treningów, gdzie różnicę dosłownie paruset metrów odczuwam bardzo wyraźnie. Otóż często biegam na dwukilometrowej pętelce między domkami, ale parę tygodni temu, kiedy temperatura wyraźnie spadła, zauważyłem czarną zawiesinę w ślinie, a po treningu męczył mnie uporczywy kaszel. Wystarczyło jednak przebiec na drugą stronę rzeki i w bardziej przemysłowej okolicy problemy te prawie całkowicie znikły! Nie ma tutaj dymiących kominów, jest za to więcej otwartej przestrzeni, a obok płynie rzeka. Jest nudno, owszem, ale wolę to niż zatruwanie się.

Nie bez znaczenia jest również pora, o której biegamy. Większość osób odpala swoje kopciuchy wieczorem, po pracy, więc jeżeli tylko macie taką możliwość to warto odbębnić trening do południa. Jeżeli śledzicie raporty na temat zanieczyszczenia powietrza, to łatwo zauważyć, jak ów wskaźnik zmienia się wraz z porą dnia.

sunrise-1247883_960_720

Kiedy jednak nie mamy możliwości na poranny trening, a z planu patrzy na nas jakaś mocna jednostka, to warto wybrać się na bieżnię mechaniczną. Wiele osób nie lubi biegania na dusznej siłowni, bo rzeczywiście nie są to bardzo komfortowe warunki, ale ja przekonałem się do tego zeszłej zimy. Uniknięcie intensywnego wdychania smogu to tylko jedna zaleta. Gdyby nie bieżnia mechaniczna, to bardzo wielu treningów tempowych po prostu nie byłbym w stanie odbyć na zaśnieżonych i oblodzonych chodnikach czy w porywistym wietrze. Wierzę, że forma którą udało mi się zbudować, to w dużej mierze zasługa kilometrów nabitych zimą jak chomik na bieżni mechanicznej.

11140836255_57d82fca9d_b

Bardziej oczywistym sposobem na smog wydaje się być maska antysmogowa, którą sam nabyłem już dwa sezony temu przerażony widokiem mojej śliny po treningu. Niestety jest to rozwiązanie, które sprawdzi się tylko na spokojnych i nie przesadnie długich rozbieganiach. Maska jednak mocno ogranicza przepływ powietrza i tym samym praktycznie uniemożliwia wykonanie jakiejkolwiek mocniejszej jednostki.

maska_rzmask_blue

Jak więc w praktyce wygląda u mnie bieganie zimą przy sześciu treningach w tygodniu, w tym zazwyczaj trzech mocnych akcentach?

  • Poniedziałek – zaczynam później pracę, więc rozbieganie robię rano.
  • Wtorek i czwartek – rozbieganie po południu, więc staram się unikać zadymionych okolic, co nie zawsze się udaje, ale tempo na szczęście spokojne.
  • Środa – mocniejszy akcent, więc wybieram odpowiednią miejscówkę i kręcę pętelki.
  • Piątek – mocniejszy akcent, ale kończę pracę wcześniej, więc zazwyczaj udaje mi się zrobić trening na wałach poza miastem zanim się ściemni.
  • sobota – wolne
  • niedziela – zazwyczaj bieg ciągły albo inny mocny akcent przed południem i również na wałach poza miastem.

Pozostaje mi życzyć wam wytrwałości podczas zimowych treningów i jak najwięcej czystego powietrza 🙂

 

2 myśli na temat “Smog – praktyczny poradnik

  1. A ja z kolei ograniczam bieganie w zimie do maksimum. Jakoś nie bardzo to lubię. Bardziej skupiam się na wypadach na basen. Jeżeli chcę by np do komórek w moim organizmie dotarło więcej tlenu, wtedy jak oczywiście mogę, korzystam z krioterapii, którą bardzo polecam 😉

    1. Też zdecydowanie wolę biegać wiosną i latem, ale forma sama się nie zrobi, więc zimą też biegam. Krioterapii nigdy nie próbowałem, ale chyba muszę się skusić 😉

Dodaj komentarz