New Balance FuelCell Rebel

Zacznijmy od tego, że Rebele trafiły do mnie trochę przez przypadek. To znaczy, nie do końca przez przypadek, bo dodałem je do koszyka w pełni władz umysłowych i z własnej woli, ale jednak droga nie była taka prosta. Najpierw skusiła mnie promocja na Sklep Biegacza, ale lepiej amortyzowaną wersją Propel. Szukałem jakichś niezamulających poduszkowców na długie jesienno-zimowe wybiegania i FuelCell Propel wydawały się do tego idealne. Po kilku dniach oczekiwania dostałem wiadomość, że niestety produkt jest niedostępny, a w zamian mogę sobie zażyczyć Nike Free. Nie, dzięki, nie tego teraz szukam. Wskoczyłem więc czym prędzej na oficjalny sklep New Balance i okazało się, że w równie okrojonej cenie dostępny jest szybszy model Rebel, więc długo się nie zastanawiałem i za parę dni nowe fikuśne kapcie były już na moich nogach.

Kiedy widzę jakieś ciekawe buty do biegania, to po prostu nie mogę się oprzeć, a NB FuelCell, to coś, czego jeszcze nie było. Zaskakują swoim wyglądem już od pierwszego spojrzenia i można być sceptycznym wobec ich rozlanej podeszwy, ale ja już po pierwszych wspólnie przebiegniętych kilometrach wiedziałem, że to jest TO! Podoba mi się w nich wszystko – od wygodnej cholewki, przez nowoczesny wygląd, aż po podeszwę, która umie podkręcić obroty. Pierwsze wrażenia były do tego stopnia pozytywne, że kiedy wróciłem do domu po pierwszym treningu powiedziałem żonie, że są to chyba najlepsze buty, jakie kiedykolwiek miałem.

Podeszwa w modelu Rebel zwraca uwagę już samym swoim wyglądem, ale to materiał FuelCell czyni ją naprawdę wyjątkową. Zapewnia on przyjemną amortyzację, a jednocześnie jest przy tym bardzo sprężysty. Co więcej, w przedniej części podeszwy materiał jest mniej gęsty, co jeszcze poprawia jego sprężystość i poczucie dynamiki.

Podeszwa zewnętrzna wzmocniona jest cienką warstwą gumy w okolicach pięty oraz palców i śródstopia, czyli w obszarach narażonych na największe zużycie. Drop w Rebelach wynosi 6 milimetrów, a konstrukcja sprzyja lądowaniu na śródstopiu i szybkiemu przejściu w fazę wybicia, które jest dynamiczne i sprężyste. Biegnąc nie ma się najmniejszych wątpliwości, że buty zostały stworzone z myślą o szybkim bieganiu.

Idealnie sprawdzają się na krótkich interwałach, na tempówkach (800 – 1600 m) oraz biegach ciągłych. Kiedy zakładam FuelCell Rebel, to wiem, że mam na nogach rasowe startówki, w których mogę powalczyć o życiówki. Jednocześnie nie są one tak surowe jak chociażby Nike Zoom Streak LT czy nawet Kalenji Ultra Light. Rebel to takie startówki w opakowaniu treningówek ważących zaledwie 200 gramów z hakiem, czego dowodem jest to, że równie przyjemnie biega się w nich spokojne rozbiegania. Kiedy zwalniamy tempo również nie czujemy żadnego przymulenia, nogi nie robią się nagle ociężałe i nie musimy walczyć z butami, które chciałyby biec coś innego. Nawet przy tempie czysto regeneracyjnym czuję, że noga fajnie pracuje i jest to bieg, a nie człapanie.

Sprzyja temu również sam kształt podeszwy, która jest wąska przy pięcie i wyraźnie poszerzona z przodu, co poniekąd również promuje lądowanie na śródstopiu i bardziej dynamiczny ruch. Ciekawostką, która od razu rzuca się w oczy jest „płetwa” wystająca z zewnętrznej strony podeszwy. Wygląda to jakby podeszwa wylała się z formy. Szczerze mówiąc, nie jestem pewien czemu ma to służyć oprócz zwracaniu uwagi. Gdzieś słyszałem, że może to pomagać w przetaczaniu stopy, kiedy przy szybkim biegu lądujemy właśnie bardziej zewnętrzną krawędzią stopy, ale osobiście nie jestem do tego przekonany. Może ma to poprawiać stabilność? Najciekawsze jest to, że nawet w opisie producent nie wspomina o tym ani słowem, co potwierdzałoby teorię, że jest to jedynie zabieg estetyczny. Najważniejsze jednak, że w niczym owa płetwa nie przeszkadza.

Skoro były już ochy i achy na temat podeszwy, to czas na małą rysę na szkle. Podeszwa zewnętrzna nie ma żadnego wyraźnie zaznaczone bieżnika, jest to typowa szosówka. Do tego guma nie za bardzo klei się do podłoża i w efekcie na mokrej nawierzchni można czasami poczuć jak stopa ucieka i zaliczyć mały poślizg. Dla mnie nie jest to duży problem, ale biorę na to poprawkę przy ostrych zakrętach.

Cholewka to kolejna mocna strona FuelCell Rebel. Nie wiem nawet do jakiego innego modelu ją porównać. Cholewka wykonana jest z elastycznego materiału bez żadnych niepotrzebnych usztywnień, który ciasno opina stopę i stabilnie trzyma ją na miejscu. Materiał jest miękki, przyjemny w dotyku. Stopa wchodzi w cholewkę jakbyśmy zakładali skarpetę, ale przód jest szeroki, więc palce są nieskrępowane i mogą prawidłowo pracować.

Idealnym dopełnieniem cholewki jest system sznurowania przypominający Nike Flywire, który zawsze sobie chwaliłem. Zawiązane buty stabilnie trzymają się stopy, wygodnie ją opinając i nie powodują żadnego dyskomfortu nawet podczas długich treningów.

New Balance FuelCell Rebel stał się moim najwierniejszym treningowym towarzyszem. Sięgam po nie zarówno kiedy w planie mam mocną jednostkę jak i spokojne rozbieganie. Równie skutecznie zaliczam w nich treningi na bieżni jak i biegi regeneracyjne. Żal mi jedynie tak często je nosić ponieważ obawiam się odrobinę o ich trwałość. Jestem co prawda mile zaskoczony tym jak częste użytkowanie znosi cholewka oraz podeszwa zewnętrzna, ale obawiam się, że po kilkuset kilometrach serce buta, czyli materiał FuelCell, zacznie tracić swoje właściwości. But w dalszym ciągu będzie nadawał się do użytku, ale cechy, które go wyróżniają i decydują o jakości biegu zaczną znikać.

FuelCell Rebel to buty stworzone do szybkiego biegania, więc nie sposób nie odnieść się do startów. W tym dziwnym sezonie postanowiłem skupić się na krótszych dystansach i właśnie na piątce przetestowałem Rebele w bojowych warunkach. Sprawdzian zdały celująco. Jest to model, który sprawdza się nie tylko na treningach, ale również podczas startu, kiedy nie zostawiamy żadnych rezerw i chcesz wycisnąć z siebie maksimum możliwości.

Spotkałem się z różnymi opiniami, większość osób wskazuje Rebele jako startówki na krótsze dystanse – od 5 do 10 kilometrów. Moim zdaniem doskonale sprawdzą się również na dłuższych dystansach. Są wystarczająco dynamiczne, żeby wykorzystać swoją formę na piątkę czy dychę. Jednocześnie w moim odczuciu amortyzacji jest wprost w sam raz na połówkę czy nawet pełny maraton. Gdybym dzisiaj miał pobiec maraton, bez wahania sięgnąłbym po NB FuelCell Rebel.

Nie jeden sezon już przebiegałem, ale póki co tylko trzy razy zdarzyło się, że kupiłem drugi raz ten sam model butów. Były to Li-Ning Super Light oraz Nike Terra Kiger. Trzeci model to były stare dobre New Balance Fresh Foam Zante, jedne z moich ulubionych butów ever. Chociaż różnią się od siebie te buty, to właśnie poczciwe Zante były moim pierwszym skojarzenie, kiedy założyłem na nogi Rebele. New Balance FuelCell to kolejne buty, których miałbym ochotę kupić kilka par na zapas i to chyba najlepsze podsumowanie tej recenzji.

Dodaj komentarz